24.09.2013

łelkam ewrybady


Miałam pół metra dziwnej dzianiny. Sztuczne to niemiłosiernie, a przy tym gryzące. Od razu wpadłam na pomysł uszycia bluzo-kurtki maluchowi, tak akurat na teraz. I od początku chodziły mi po głowie złote guziki, ale znalazłam w swoich guzikowych zbiorach również inne i zastanawiałam się trochę zanim przyszyłam jednak te złote. Dziewczyny na fejsie mi pomogły i utwierdziły w przekonaniu, że pierwsze pomysły są najlepsze - dzięki! Materiału nie wystarczyło niestety na kieszonki. I szkoda, bo nie ma gdzie wkładać kasztanów i to ja jestem odpowiedzialna za ich przechowywanie w drodze do domu. Kurtka jest zapinana na zatrzaski i ma podszewkę ze starej dresowej spódnicy, z której miały powstać spodnie. I w ogóle bardzo mi się podoba. Pokażę ją w dwóch wersjach - z hydrantem i na luzie.


Wersja na luzie to nasz powrót od lekarki [poprzedni tydzień należał do mnie, a teraz młoda mi przychorowała]. Na ten zestaw składają się dzianinowe spodnie ze spódnicy [o których jeszcze wspomnę w osobnym poście], wystająca spod kurtki i nadająca całości nieco grunge'owy klimat koszula [a spod koszuli wygląda romantyczna koronka wieńcząca tshirt] i żółta czapka, którą Majka dostała od babci. Pierścionek z biedrą został zdobyty za dzielność podczas badań. Pozdrawiam wszystkich chorutków, przede wszystkim tych co zaniemówili!