21.04.2013

słońce miało się ku zachodowi


Trochę zboczony komplet. Trochę może ciotkowaty? Bluzka wiadomo, Burda z września. Spódnica to #112/1/2011. W poście z zieloną bluzką z baskinką mam na sobie spódnicę z tego samego wykroju, tylko mini i jednokolorową. A było to tak...

Kto czasami kupuje tkaniny na allegro ten wie, co to za materiał. Z nazwy wełniana dzianina, w pepitkę. Nie wiem ile w tym wełny, ale jest to ciepły, przyjemny, niegryzący materiał. Dobrze się pierze, a szyje się go w ogóle doskonale! Kupiłam hurtem kilka wzorów tejże dzianiny i byłam zadowoloną właścicielką szarej bluzki, bordowej sukienki, mojej mamie dostała się zielona bluzka... No ale czego można spodziewać się po materiale, który kosztuje 15zł/mb? Otóż ta dzianina lubi się mechacić. Dlatego najbardziej szkoda mi sukienki, bo sporo się przy niej napracowałam i bardzo mi się podoba. Póki co golarka do ubrań idzie w ruch i w kilka minut mam problem z głowy, niestety, do następnego założenia ciuszka. Dlatego też postanowiłam domęczyć to, co zostało mi w szafie z tego rodzaju tkanin, i postawiłam na proste, niewymagające formy. Żeby później nie było żal, a przy okazji dobrze się goliło.
Poza tym ta nasza wiosna jest dopiero we wczesnej fazie, i mimo, że jeszcze we czwartek śmigałam w bluzce z krótkim rękawem, to wczoraj i dzisiaj wiał zimny wiatr. Zatem trzeba się jeszcze ciepło ubierać! No ale mimo chłodu, pogoda dopisała.