Moja pierwsza i jedyna do tej pory maszyna do szycia to brother BM-2600. Kupiłam ją ponad trzy lata temu, początkowo z zamiarem szycia patchworków. Bo tak robiła moja prababcia, krawcowa z zamiłowania. Ale szybko zmieniłam zdanie. A dlaczego brother? Zaczęło się od tego, że dawno, dawno temu, na stronie spryciarze.pl znalazłam tutoriale wykonane przez GiannyL. Wyszukałam jej profil na youtube i obejrzałam wszystko, co opublikowała. Szyła i przerabiała ubrania z taką łatwością, że pomyślałam: cooo, a ja nie mogę?! Oczywiście szyła na brotherze.
Poza tym zaczęłam obserwować poczynania szyjących blogerów, naturalną koleją rzeczy zakiełkował we mnie pomysł na założenie bloga. Pierwszym blogiem, który regularnie zaczęłam odwiedzać, był blog Susanny. I tak w moim domu pojawiła się maszyna do szycia. Po pierwszej, niezbyt udanej próbie skrócenia spódnicy, i kolejnej, również zakończonej porażką próbie zszycia kilku kwadratów, odstawiłam maszynę w kąt. Musiałam się z nią oswoić, co zajęło mi kilka miesięcy.
Później pamiętam swoje pierwsze ogromne gacie, uszyte z burdy 1/2012. Mój pierwszy wykrój... kto by tam patrzył na zalecany materiał? Miałam pod ręką kawałek mocno rozciągającego się dżerseju, więc musiałam spróbować. No i wyszły przeogromne. Po dwóch tildowych zającach, kolejną rzeczą była sukienka Mai. Z tym już jakoś mi poszło.
I tak już szyję, czwarty rok. Zaliczam sukcesy i porażki, jak każdy. Z większą świadomością patrzę na skład materiałów. Odkryłam w sobie nowe, nieznane mi dotąd uczucia. Ogromną ekscytację, połączoną z przyspieszonym biciem serca i trzęsącymi się rękami. Kiedy jestem w sklepie, oglądam materiały, i wiem, że zaraz dokonam wyboru i będę je miała na własność...
Teraz moja ekscytacja sięgnęła zenitu. Mam wypasioną hafciarkę brother innov-is v3 i scan'n'cut CM840. Mam także program do projektowania haftów, więc jeśli nie siedzę pół dnia przed komputerem, to siadam przy hafciarce, wciskam guziczek i haftuję. A w międzyczasie mogę wcisnąć inny guziczek, żeby wyciąć jakiś fajny kształt na swoim ploterze. Czadersko!
Zatem dlaczego ja to robię? Bo kocham szyć! I choć nieraz przechodzę całą gamę emocji z tym związanych, od totalnej frustracji, kiedy dziesiąty raz nie wyszło mi durne marszczenie, po niemal palpitację serca, kiedy wpadam na genialne rozwiązanie, jak sobie z tym poradzić, to wiem, że właśnie dla tych genialnych rozwiązań warto. A jak dodam do tego materiałowe i pasmanteryjne zakupy, które porównałabym do walnięcia obuchem w głowę jak przy zakochaniu, czuję że jestem w swoim żywiole!