Czarna sukienka to jeden z tematów przerabianych przez ostatnią burdę. Nie nie nie, nie będę komentować czarnych sukienek, które tam zobaczyłam! Żeby nie narzekać powiem tylko, że bardzo spodobała mi się sesja w i przy bibliotece.
Dzisiaj będzie retrospektywnie, a nawet zamierzam zawrzeć retrospekcję w retrospekcji. Powaga. Pierwsza sukienka to burda 1/2013 #102. Pokazywałam ją już trzy razy - do czterech sztuka - tu, tu i tu. Bardzo podoba mi się dekolt w tym modelu. Tę sukienkę uszyłam specjalnie na wesele z resztek, które kupiłam w okazyjnej cenie u siebie w tekstylnym. Przód to czarne połyskujące coś, tył to czarna satyna. Kto szył satynę, ten wie, jak uciążliwa jest w szyciu. Musiałam balsamować dłonie kilka razy, a i tak się elektryzowała.
Sukienka byłaby idealna gdyby była co najmniej 5cm dłuższa. Do samego końca łudziłam się, że jednak będzie ok, że będę mogła swobodnie wchodzić po schodach, że jak usiądę to nie będzie widać moich majtek. Ech, nadzieja... Podniesienie rąk pozbawiło mnie wszelkich wątpliwości - to nie jest ultrakrótka sukienka, to po prostu tunika. A teraz to się nawet zastanawiam czy nie ciachnąć jej 10cm u dołu i zrobić z niej bluzkę. Acha, no i jeśli ktoś chciałby uszyć ten model, to zdecydowanie milsze doznania przy noszeniu zapewni dzianina, albo materiał rozciągający się w poprzek.