Czas drastycznie się skurczył, nie wystarcza mi go na nic. A ja w zasadzie nic wielkiego nie robię. Zupełnie nie rozumiem skąd ten skurcz. Wczoraj, jak to ostatnio co dwa tygodnie bywa, w ostatniej chwili kończyłam podkładkę na stół na Letnią Akademię Szycia, i znowu mam nocne zdjęcia.
Mieliśmy niedawno rodzinny obiad. Mimo dorocznej wysokiej frekwencji, takich tłumów się nie spodziewałam! Spóźniliśmy się, a przez to mieliśmy tym większą niespodziankę. Nasz samochód był szósty i nie zmieścił się już na podwórko przed domem. Musieliśmy go zostawić przed bramą. Po bardzo obfitym obiedzie [i deserze - kocham jeść!] wybraliśmy się tłumnie nad Narew na spacer. Nawet nie było okazji, żeby ze wszystkimi o wszystkim porozmawiać, trzeba będzie się pospotykać bardziej indywidualnie.
Sposób na sukienkę zaczerpnęłam stąd. Odrysowałam swój tshirt razem z rękawami, przedłużyłam, zszyłam przód z tyłem, naprasowałam paski flizeliny na dekolt, rękawki i dół, zaprasowałam, przyszyłam, i gotowe! Najwięcej czasu zajęło mi chyba dopasowywanie pasków, co i tak nie wyszło idealnie równo, ale to miała być szybka i prosta sukienka na jeszcze letnią porę.