Miałam bluzę z wyrwaną kieszenią. Kupiłam ją kiedyś w ciuchu. Co zrobiłam? Wyprałam, rozprułam, wyprasowałam... i wycięłam od nowa. Przód powstał z tyłu kupionej przeze mnie bluzy, bo zależało mi na tym, żeby był z jednego kawałka. Po wypruciu zamka i kieszeni zszyłam dwie części przodu, które poszły na plecy. Przód ozdobiłam koronkową wstawką, którą wycięłam z dziwnej kamizelki i naszyłam zszyte wcześniej pośrodku kieszenie. Raz jeszcze przyszyłam ściągacz, a z kapturem nic nie robiłam, przyszyłam go tylko do gotowej bluzy. I kaptur okazał się hitem, bo poza tym, że można w nim nosić mandarynki, można się też w nim schować przed światem i stać się niewidzialnym.