Dlaczego podomka? A tak sobie pomyślałam, że fajnie jest mieć fajną kieckę do łażenia po domu, na przechadzkę do śmietnika, czy szybki wypad do Stokrotki. Ale zacznę może od początku. Znalazłam w ciuchu kiedyś zasłonkę, a właściwie kawałek dość sztywnej satynobawełny. Schowałam ją między inne tkaniny, a później zastanawiałam się przez trzy dni czy na sukienkę się to to nada, z racji sztywności właśnie. I nawet pomyślałam o płaszczyku Majce. Ale doszłam do wniosku, że spróbuję z sukienką, a jak będzie nie tak to najwyżej ją wywalę. Nie mam sentymentu do nieudanych ciuchów i jak trzeba to się ich pozbywam bezlitośnie.
Szyło się lekko i przyjemnie, nadzwyczajnie dużo czasu zajęło mi ręczne podszywanie dołu i rękawów, bo materiał jest twardy. I pierwszy raz od nie pamiętam kiedy musiałam użyć naparstka, żeby pchać igłę. Miałam wątpliwości czy sukienka będzie wygodna, czy będzie gnieciuchem, ale zupełnie niepotrzebnie. No dobra, trochę się gniecie, jak to bawełna. Ale mimo sztywności jest wygodna - przód jest ze skosu.
Koszt sukienki: 3zł