Oh yeah zrobiłam komin. Ostatnio pałam mieszanymi uczuciami do maszyny, brakuje mi motywacji przez moją mamę, której zaproponowałam, że uszyję dwie spódnice i jestem w dupie. Umiem wszyć kryty zamek, nie sądziłam, że ze zwykłym będzie aż tyle pieprzenia się żeby było ok. Znalazłam tutka na nitkowo.blogspot.com i zamierzam z niego skorzystać jak tylko nieco ochłonę bo już rzygam szyciem. Dlatego też wzięłam się za to, co koi moje nerwy. To już mój trzeci komin w tym sezonie ale pierwszy, który udało mi się sfotografować. Starałam się odtworzyć oryginalny kolor różu. Miałam zamówienie na komin właśnie, z moherem, miała być fuksja. W sklepie to była fuksja, po wyjściu ze sklepu oniemiałam! Ale z szarym to wygląda fajnie i ciekawie.
Komin można złożyć wzdłuż na pół i w dowolnej kombinacji z niego korzystać. Zmieści się też na głowę jak będzie mocniej wiało itd.
Zastanawia mnie, gdzie leży granica pomiędzy fuksją a oczojebnym różem? Czy jest ona aż tak cienka, bądź rozmyta, czy raczej ten rodzaj różu jest jednym kolorem pod dwiema nazwami?