Mój blog powstał bez konkretnego pomysłu na sposób prowadzenia go. Miało to być moje miejsce w necie. Chciałam tu pokazywać uszyte przeze mnie rzeczy, i do tej pory staram się konsekwentnie tego trzymać [z wyjątkiem jednego kulinarnego posta]. Nie znajdziecie u mnie inspiracji, postów z zapowiedzią kolejnego posta [byleby tylko cokolwiek zamieścić i podbić sobie statystyki], niemoich zdjęć, mixów z instagrama, staram się też nie zamieszczać swoich opinii. No ale... to jest mój blog, a my jesteśmy na wsi! I nie mogę nie pozwolić sobie na odrobinę prywaty.
Wieś jest modna, wieś jest pożądana, na wsi żyje się spokojnie, czas płynie wolniej. No tak, przyjeżdżamy sobie z miasta i tu wypoczywamy. I czasem nie dostrzegamy ile trudu trzeba włożyć, żeby na wsi żyć. Chodzi mi oczywiście o takie gospodarstwa, w którch są zwierzęta, kawałek ziemi, jakieś owoce, no i ogólnie rzecz biorąc jest się przy czym pokręcić.
Nie wyobrażam sobie, że mogłabym tutaj mieszkać. Pomijam już moją okropną alergię na pyłki. Obrządzanie, rwanie owoców, to nie moja broszka. Nie jem mięsa, więc u siebie hodowli na ubój sobie nie wyobrażam, psa na łańcuchu też bym nie trzymała. Nie znoszę robactwa, a w szczególności kleszczy, szczypawek i pająków, a pająków jest pełno i w sianie i na łąkach i w malinach, no wszędzie. Wiem, słaby ze mnie osobnik. Z pewnością w dużym stopniu wynika to z mojego dotychczasowego trybu życia i jakbym wychowała się na wsi pewnie inaczej podchodziłabym do sprawy, a przynajmniej do robactwa.
A wracając do tematyki bloga, chciałabym wam zaprezentować moją najnowszą bluzkę. Przód to wiskozowa dzianina, tył to koronka po mojej prababci. Tę dzianinę to kupiłam specjalnie z myślą o sukience. Sukienka, owszem, powstała z niej, tyle że nie dla mnie. Żeby sprawdzić, jak materiał będzie się zachowywał wskutek normalnego użytkowania, wykorzystałam resztki i powstał przód topu. No i miałam jakieś dwa metry czarnej koronki, którą znalazłam dawno temu u mojej prababci w domu i nie miałam na nią pomysłu, więc postanowiłam sobie z niej stworzyć tył mojej bluzki. Spódnicę, którą mam na sobie kupiłam jakieś trzy czy cztery lata temu w ciuchu. Kosztowała 2zł i ewidentnie ktoś ją uszył, więc mam unikat. Składa się z ośmiu pasów, im niższy pas, tym dłuższy. Każdy kolejny jest lekko marszczony u nasady. Myślę, że to fajny pomysł na wykorzystanie dziwnie długich resztek, z którymi zazwyczaj nie wiadomo co zrobić.