Klimat szpitala jest przytłaczający, przenieśmy się więc w plener. Sukienkę przewiązałam czarnym paskiem [właściwie to pończochą...], założyłam czarne sandały i kapelusz. Jest inaczej, prawda? Sukienkę uszyłam z bawełnianego dżerseju, kupionego na allegro u AbcTekstyliaPl [czasami mają fajne tkaniny w dobrej cenie ale często są to tkaniny słabej jakości, mechacące się, nierówno zabarwione albo farbujące; to co bywa opisane jako np. bawełna 100% być może kiedyś obok bawełny leżało - nie jest to regułą ale kupowałam tam kilka razy i różnie się zdarzało]. Materiał, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, w ogóle nie był elastyczny i okazał się dość przeźroczysty. Zatem kupiony zimą, przeleżał swoje, aż przypomniałam sobie o nim teraz. Biel, wraz z jasnymi kolorami, opanowała ulice. Zawsze stroniłam od tego koloru, biała mogła być koszula, ewentualnie tshirt, no ale na co mi biała sukienka? Zupełnie niepraktyczne. Przyznam, że po tym, jak dwa razy miałam ją na sobie, sukienka nadaje się do prania [ma kilka plamek po nie wiem czym], jednak na lato to doskonały wybór!
The atmosphere in a hospital may be weighing down. So we decided to go outside. The dress is tied by a black belt [which is a black stocking in real], I weared black sandals and hat. It looks different, doesn't it? To sew this dress I used a cotton jersey [and what surprised me - it wasn't flexible!]. Maybe a white colour isn't so practical to wear it but I'm sure to recommend it to everyone who is undecided.
Dżersej był na tyle cienki, że musiałam uszyć sukienkę z dwóch warstw. Dzięki temu jest dwustronna, co być może kiedyś mi się przyda.
Burda 1/2013 #102